Study with Quizlet and memorize flashcards containing terms like mesjanizm, martyrologia, prometeizm and more. 0,6 MB. Data premiery: 2013-03-27. Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy. Za wysłanie produktu odpowiada sprzedawca. Dziady cz. III (Adam Mickiewicz) - opracowanie 8,45 zł. Opis produktuInformacje szczegółoweRecenzje. 6shPRmr. MOTYWY ONIRYCZNE W III CZ. DZIADÓW... Uczniowie raczej nie przepadają za omawianiem III cz. "Dziadów". Dlaczego? Treść jest dla nich trudna w interpretacji. Dlatego stawiam na moich lekcjach na bycie blisko tekstu przez głośne czytanie fragmentów potrzebnych do analizy danego problemu. Dzięki temu wiem, że coś z lektury utkwi im w pamięci. Zaskoczeni są, gdy recytuję całe fragmenty utworu z pamięci. Tak, tak... Taką miałam polonistkę w liceum, że do dziś pamiętam "Odę do młodości" i fragmentarycznie "Dziady". Ostatnio interpretowaliśmy motywy oniryczne w III cz. "Dziadów". Proponuję zacząć lekcję od piosenki Edyty Bartosiewicz "Sen", aby wprowadzić odpowiedni nastrój. Po wysłuchaniu interpretujemy tekst utworu. Zadajemy pytania- jaki jest sen podmiotu lirycznego? Jak się w nim czuje? Jaki jest nastrój utworu? Rozmawiamy o tym, z czym kojarzy się sen: iluzja, marzenie senne, koszmar, wizja, widzenie, równoległy świat, itp. Następnie wyświetlamy obraz "Koszmar"("Nocna mara", J. H. Fussli): Interpretujemy powyższe dzieło również pod kątem światopoglądowym epoki romantyzmu. Jakie znaczenie miały wizje senne? Uczniowie wskazują na istnienie dwóch światów- ludzkiego i nadprzyrodzonego. Następnie wspólnie z uczniami szukamy motywów sennych w literaturze, sztuce i filmie (np. "Zbrodnia i kara", Biblia, "Król olch", "Tren XIX albo sen", Salvador Dali i inni...). Przypominamy przede wszystkim sen Konrada w celi więziennej, podczas którego toczy się walka między dobrem a złem. Omawiamy znaczenie tej sceny. Dzielimy klasę na grupy. Każdy zespół otrzymuje do interpretacji inną scenę z motywem snu z III cz. "Dziadów". Zadaniem młodzieży jest analiza wizualna oraz słowna treści przedstawionych w scenie IV- widzenie Ewy, V- Widzenie ks. Piotra oraz VI- czyli snu Senatora. Poniżej prezentuję prace uczniów, na podstawie których omawialiśmy wskazane sceny, określaliśmy ich funkcję i wyciągaliśmy odpowiednie wnioski. Uważam, że takie metody przy trudnych tekstach są wskazane. U mnie się sprawdzają. Anna Konarzewska Dziady – Część III – Przedmowa Streszczenie Dziady część III w formacie pdf, do ściągnięcia na dysk. Polska od pół wieku znajdowała się pod tyranią zaborców. Począwszy od 1822 roku rozpoczęła się walka zaborcy rosyjskiego z Polskością na dawnych ziemiach Rzeczpospolitej. Wyróżniającymi się wykonawcami tej polityki byli carewicz Konstanty oraz senator Nowosilcow. Ten ostatni zaczął od pognębienia dzieci i młodzieży polskiej. W Wilnie działały wtedy towarzystwa uczniowskie, mające na celu zachowanie Polskości. Choć rozwiązały się one przed przybyciem senatora do Wilna, ten nie zważając na to, wytoczył ich członkom procesy. Wiele młodzieży aresztowano, a po rozprawach, na których nie dano im możliwości obrony, zesłano w głąb Rosji. Jak do tej pory wiadomo jest o jednym, który stamtąd powrócił. Zamknięto też kilka szkół a uczącym się w nich zakazano w przyszłości brać udział w życiu obywatelskim. Wszelkie urzędy były dla nich zamknięte. Autor w tym dziele chciał przedstawić ówczesne wypadki, mając nadzieję, że dzięki temu ten umęczony naród otrzyma pamiątkę swoich dziejów. Dziady – Część III – Litwa Prolog Więzień w więziennej celi, która znajduje się w klasztorze ks. Bazylianów (przerobionym na więzienie), śpi oparty o okno. Anioł Stróż stoi nad nim i narzeka, że choć chciał mu pokazać niebo i ustrzec od niebezpieczeństw to nie mógł tego uczynić, ponieważ więzień albo zapominał o tym co widział we śnie, albo interpretował całkiem inaczej jego objawienia i przestrogi. Jak stanie on teraz przed jego matką, która wiele razy prosiła go o opiekę nad jej synem? Więzień tymczasem budzi się i zastanawia nad tym jak to się dzieje, że zapada noc i wschodzi słońce. Czym jest sen, czy tylko wspomnieniami, jak mawiają mędrcy, czy może czymś innym? Nie! Dla niego sen nie jest pamięcią. Jest męką, od której uwolnić się nie może. Zapada w drzemkę. Pojawiają się duchy nocne, które mówią, że tutaj w więzieniu noc jest cicha i spokojna, a w mieście trwa zabawa. Anioł mówi zaś, że uprosił on Boga aby więzień znalazł się w zamknięciu i mógł zastanowić się nad swoim przeznaczeniem. Duchy cieszą się nocą. W dzień Bóg nie pozwala im na wiele. W nocy mogą kusić każdego i sprowadzać na złą drogę. To właśnie chcą zrobić z więźniem. Anioł mówi im, że modlono się za niego i niedługo będzie musiał być uwolniony. Duchy i Anioł toczą walkę o to jakie myśli zwyciężą w głowie więźnia. Ten budzi się i mówi, że wie iż będzie uwolniony. Nie wie skąd ta myśl przyszła mu do głowy. Jest jednak tego pewny. Pisze na ścianie nekrolog Gustawa, oznajmiając jednocześnie, że narodził się Konrad, dawniej Gustaw nieszczęśliwy kochanek, teraz bojownik o sprawę narodową. Jeden z duchów mówi, że gdyby ten i każdy inny człowiek znał siłę swojej myśli i wiary, mógłby tylko przy ich pomocy obalać i podźwigać trony. Dziady – Część III – Akt I – Scena I O północy z cel wychodzą więźniowie i zmierzają na spotkanie. Pierwsi pojawiają się Jakub i Adolf. Później Żegota, Konrad, ks. Lwowicz, Sobolewski oraz Frejend i Tomasz. Postanawiają udać się do celi Konrada, która przylega do kościoła. Tam zamierzają razem spędzić święta. Następnego dnia jest Boże Narodzenie. Kapral, który jest Polakiem i byłym legionistą pozwala im na to, sam ryzykując. Gdy znajdują się na miejscu ksiądz pyta Żegotę jak to się stało, że się tu znalazł. Ten odpowiada, że zabrali go z domu. Od jakiegoś juz czasu w Wilnie prowadzone było śledztwo. Co noc wraz z bliskimi obawiał się najścia. Nikt nie wiedział o co chodziło w śledztwie. Wszystkich uświadomił Tomasz, który mówi że na Litwie zjawił się Nowosilcow i aby odzyskać łaskę cara, którą stracił w Polsce, musi znaleźć jak najwięcej spisków. Ich wina jest już przesądzona. Jedynym wyjściem jest poświęcić kilku towarzyszy. On, który stał na czele towarzystwa, będzie pierwszym. Trzeba wybrać jeszcze kilku, sieroty, starców, nieżonatych i ich poświęcić. W ten sposób może uda się uratować resztę. Nikt z nich nie wie jak długo już tu są i jak długo jeszcze posiedzą. Frejend opowiada o Tomaszu, który jest tu już od dłuższego czasu. Przeżył głodówkę i liczne choroby. Czuje się tu teraz jak w domu. Przywykł do jedzenia, którym wytruć można by szczury i do powietrza więziennego. Świeże go otumania i przyprawia o zawrót głowy. Frejend rozczula się i mówi, że on zrobiłby wszystko żeby ocalić takich ludzi jak Tomasz i Konrad. To oni powinni żyć i rozlewać swój zapał na uciemiężonych przez Moskali ludzi. Zmieniają temat rozmowy. Pytają się o wieści z miasta. Ma je Jan, ale nie jest skory do opowiadania. W końcu zaczyna mówiąc, że widział jak dwunastoma kibitkami wywożono studentów ze Żmudzi na Sybir. Wokół zebrało się wielu ludzi. Nastrój był ponury, a wokół pełno wojska. Wśród więźniów były i dziesięcioletnie dzieci. Był i Janczewski, jeszcze niedawno młodzieniec swawolny, teraz w kajdanach człowiek dumny. Pokazywał, że mu żelazo nie bardzo ciąży, a gdy mijali ludzi krzyknął „Jeszcze Polska nie zginęła”, machając kapeluszem. Tak go zapamiętał Jan i pamiętać zawsze będzie. Potem ruszyły pozostałe kibitki, niektóre z więźniami ledwie żywymi. Tak śledztwo carskie wyciągnęło z nich życie. Na schodach kościoła żegnał wszystkich ksiądz, który wyszedł z pustego kościoła. Po tej opowieści zapada dłuższe milczenie. Pierwszy odzywa się Józef, który mówi że słyszał o krwawych i okrutnych wojnach, ale car prowadzi wobec nich najgorszą. Chyba sam szatan podpowiada mu co robić. Ksiądz Lwowicz chce zmówić pacierze za tych co stracili życie i za tych, którzy idą na śmierć. Jankowski jednak mówi, że drwi sobie z jego wiary. Oni tu siedzą w więzieniach, wielu ginie, a na świecie dalej są cary i inni jemu podobni. Więźniowie nie chcą już o tym słuchać. Chcą, żeby ich ktoś rozerwał. Pierwszy czyni to Żegota. Opowiada bajkę o tym jak diabeł chciał pozbawić ludzi zboża, zakopując je. Zdziwił się gdy na wiosnę wyrosły z ziarna kłosy. Morał jest taki, że kto chciałby oszukać Boga, oszuka sam siebie. Następny występuje Jankowski, który śpiewa. W pieśni wątpi w pomoc Maryi. Gani go za to Konrad, który tego jednego imienia nie pozwoli szargać. Jego słowa podchwytuje Kapral, który dołączył do nich. Opowiada jak to będąc w legionach, w Hiszpanii, pijąc z Francuzami zganił ich, że bluźnili i oczerniali imię Maryi. Nie doszło do zwady, ale rano wszyscy oprócz niego mieli poderżnięte gardła. To gospodarz tak ich załatwił. Kapral znalazł w czapce kartkę napisaną po łacinie. Stało na niej „Vivat Polonus, unus defensor Mariae”, czyli wiwat Polak, jedyny obrońca Maryi. Tak ocaliła go ona. Kolejną piosenkę śpiewa Feliks. Jest ona o carze i nadziejach na to, że znajdzie się ktoś kto się go pozbędzie. Jedynie Konrad nie słucha śpiewu. Siedzi zasępiony, co zauważa Suzin. Wszyscy wiedzą co to znaczy. Oto dusza jego poleciała na spotkanie z innymi. Frejend szybko dobywa flet, zaczyna grać, a Konrad rozpoczyna swoją pieśń. Śpiewa o tym, że muszą zabić swojego wroga. Nie ważne czy zrobią to z Bogiem, czy wbrew niemu. Później jego duszę sprowadzą do piekła i tam razem z nią zostaną. Ta pieśń przeraża księdza. Nazywa ją pogańską. Kapral idzie dalej i mówi, że jest to pieśń szatańska. Konrad śpiewa jednak dalej. Widzi teraz przyszłe wydarzenia. Właśnie zaczął mierzyć się z krukiem, ale przerywają mu towarzysze. Na zewnątrz słychać dzwonek. Otwarto bramę. Wszyscy uciekają do swoich cel, zostawiając omdlałego Konrada samego. [metaslider id=1923] Dziady – Część III – Akt I – Scena II Improwizacja Konrad po długim milczeniu zaczyna swój monolog. Mówi, że jego pieśni nie są dla ludzi gdyż słowo nie może oddać tego co dusza chciałaby powiedzieć. Jego pieśniom niepotrzebne są ani usta ani uszy. Ludzie jej nie zrozumieją i słyszeć nie muszą. Przeznaczona ona jest dla Boga i dla natury. Wzbija się ona do gwiazd, a brzmią w niej głosy wielu umęczonych pokoleń. Pieśń ta to siła. Nieśmiertelność. Tą nieśmiertelność tworzy właśnie Konrad. Myśli, które powstają w głowie są jak jego dzieci. Czy Bóg stworzył kiedyś coś lepszego. To on, Konrad, jest mistrzem. Nie mogą się z nim równać żadni poeci. Choćby zebrali wszystkie pochwały i oklaski ze wszystkich stuleci to nie poczuliby się tak szczęśliwi, tak pewni własnej siły, jak Konrad, który śpiewa tutaj, w tej celi, tylko dla siebie. To dzisiaj jest jego chwila. Chwila, w której okaże sie jakie jest jego przeznaczenie. Czy jest tylko dumny, czy faktycznie najsilniejszy. Dzisiaj jego dusza opuści ciało i wzbije się tam gdzie dociera tylko Bóg i natura. Na ziemi pozostała jego miłość. Nie jest to jednak miłość do jednej osoby. On umiłował cały naród i postanowił podźwignąć go i uszczęśliwić. Ma on taką samą siłę jak Stwórca. Nie dostał jej od nikogo. Po prostu ją ma, tak jak i On ją ma. Konrad dzięki tej sile ma wpływ na naturę. Nie słuchają go tylko ludzie, na których w niebie właśnie szuka sposobu. Chce nimi rządzić tak jak robi to Bóg. Chce, żeby bezwiednie spełniali jego wolę i żeby dzięki temu byli szczęśliwi. A jeżeli nie, to niech zginą i przepadną. Zwraca się do Boga, żądając od niego aby dał mu władzę. Władzę nad duszami. Wtedy swoją pieśnią stworzy naród jakiego On nie stworzył. Przybył tu właśnie po to, choć nigdy nie spotkał sie z Bogiem. Zgaduje tylko, że jest on gdzieś. Chce, żeby dał on mu jakiś znak. Chce mieć władzę! Konrad milczy długo. W końcu nazywa Boga kłamcą. Mówi, że nie miłością on włada. To mądrość sprowadza władzę. Serca tylko cierpią. Ten tylko człowiek posiądzie część siły Boga, kto posiadł wiedzę i zajął się nauką. Świat, życie, śmierć, dzieje na przestrzeni wieków, to tylko iskry i chwile. Z boku odzywają się głosy. Głosy diabłów, które chcą zgubić Konrada i aniołów, które chcą go bronić. Konrad tymczasem mówi, że chce rozpalić tą iskrę i rozniecić ogień. Chce wydłużyć tą chwilę tak, żeby stała się wiecznością. Wzywa jeszcze raz Boga. Chce żeby mu pomógł. Gdy nic się nie dziej, grozi mu, że wyda bitwę gorszą od tej jaką stoczył on z szatanem. Diabeł walczył bowiem rozumem. On wyzwie go na serca. Jego serce przecierpiało wiele na ziemi. To on, Bóg, wybrał dla niego taką drogę. Drogę cierpienia. A wtedy nie podniósł on swoich rąk przeciw niemu. Głosy z boku. Jedne zachęcają go do działania, drugie mówią, że wpadł w szał. Teraz on i naród to jedno. Nazywa siebie Milijon, bo cierpi za miliony. Jest jak matka, która kocha swoje dzieci pomimo cierpienia podczas porodu. Zwraca się znowu do Boga, mówiąc że jeżeli to prawda, że kocha on wszystkich, że stworzył świat z miłości i dotąd nie pozwolił mu zginąć i że nie był to jakiś błąd lub przypadek, to zaklina go raz jeszcze, żeby dał mu władzę. Dzięki temu stworzyłby wiele szczęścia. Czy jeszcze nie widzi, że może to zrobić? Że zna go lepiej niż jego archanioły? Jego uczucia zamknięte są w jego woli, a ta jest jak pocisk, który wylatuje z działa. Niech się do niego odezwie, bo ten pocisk trafi w jego państwa. Bo krzyknie że nie jest ojcem świata ale … Carem – dopowiada diabeł. Konrad mdleje. Zlatują się złe duchy, które chcą go zabrać do piekła. Nie mogą jednak tego zrobić, ponieważ ktoś modli się za niego. Jeden z nich zły jest, że już go prawie mieli. Bodzie rogami tego, który jest odpowiedzialny za to, że Konrad się im wymknął. Strąca go do piekła. Kryją się, gdy pojawia się klecha i inni. Dziady – Część III – Akt I – Scena III Pojawiają się Kapral, bernardyn Piotr i Więzień. Widzą Konrada lezącego na ziemi i miotającego się. Więzień chce mu pomóc i położyć na łóżku. Ksiądz zaczyna się modlić, a Kapral stwierdza, że widział co się tu działo. Tylko modlitwa może pomóc leżącemu. Dlatego pobiegł po bernardyna. Źle się dzieje z tym człowiekiem. Słyszał co śpiewał on i mówił, choć znaczenia nie zrozumiał. Zanim został wzięty w rekruty był w legionach. Widział wielu konających i ich pośmiertne twarze. Według niego są one przepustką na tamten świat. Wystarczy spojrzeć na takie oblicze i już wiadomo co się będzie działo ze zmarłym po śmierci. Widział twarz Konrada i nie podoba mu się ona. Każe Więźniowi zostawić go z księdzem. Oni zajmą się ratowaniem chorego. Więzień odchodzi, a wtedy Konrad zrywa się i znowu woła i krzyczy. Mówi o otchłani, upadku i rozpaczy. Ksiądz chce go powstrzymać. Każe Kapralowi opuścić celę. Konrad tymczasem mówi o swoich wizjach. O szatanie, który kusi jego i kusi innych. Mówi, że nie pozostało im nic innego jak popełnienie samobójstwa. Zachęca do tego innego więźnia, którego widzi w wizji. Mówi, że wskaże mu drogę. Ksiądz tymczasem zaczyna egzorcyzmy, wzywając diabła do opuszczenia tego ciała. Diabeł odzywa się. Mówi, że odejdzie byleby tylko przestał. Ksiądz Piotr stwierdza, że ciało Konrada to jego więzienie. Tam złapał go Bóg, a teraz musi mówić prawdę. Duch zaczyna mówić, ale używa różnych języków. Francuskiego, niemieckiego, łaciny … Mówi, że Konrad to mędrzec a on był jego nauczycielem. Dumny jest z tego. Gdy bernardyn ponownie zaczyna się modlić obiecuje, że będzie już mówił prawdę. Diabeł mówi, że widział zwierza w Rzymie. Ksiądz nie wierzy mu i znowu męczy modlitwą. Ten zapewnia go, że tak było. Chce już powiedzieć wszystko. Ta dusza, do której wszedł nie jest najwygodniejsza. Zaczyna jednak znowu lawirować, schlebiać księżulkowi. Ten jednak nie daje się zwieść, ale przerywa modlitwę, z czego diabeł jest zadowolony. Mówi, że zna już jego moc. Wyspowiada mu się. Zaczyna od tego, że może mu ukazać przyszłość. Ksiądz nie jest jednak zainteresowany. Znowu rozpoczyna modlitwę. Diabeł pyta go, dlaczego go tak męczy. Przecież jest on tylko prostym wykonawcą rozkazów. To Szatan rządzi wszystkim, wydaje rozkazy. On musi je wykonywać. To wszystko. Zaczyna użalać się nad sobą. Nagle mówi, że jutro ksiądz będzie bity. To sprawia, że modlitwa księdza staje sie bardziej intensywna. Duch prosi go, żeby zaczekał, nie męczył go tak strasznie. Ten jednak ponawia pytania, które zadał na początku. Gdzie jest więzień, którego chce doprowadzić do samobójstwa? Duch odpowiada, że nie w Rzymie, jak mówił poprzednio, ale w nieodległym klasztorze Dominikanów. Pod naciskiem i w mękach mówi, że aby go ocalić potrzebny jest chleb i wino. Ksiądz rozumie już wszystko. Pójdzie do niego z ciałem i krwią Pana. To uleczy więźnia. Nakazuje teraz i pozwala odejść duchowi. Ten znika szybko. Konrad budzi się jakby ze snu. Pyta się kto podał mu rękę. Kto zlitował się nad nim choć on tak wielkim jest grzesznikiem. Ksiądz odpowiada, że choć szatan splugawił jego usta to jest jeszcze nadzieja na ratunek. Konrad odpowiada, że wszystkie grzechy wyryte są głęboko w jego duszy. Po chwili usypia, a wtedy ksiądz pada krzyżem i prosi Boga aby na niego przeniósł pokutę. On niech odpowie za grzechy tego młodzieńca a jego niech Pan uczyni sługą swoim. Gdy ksiądz Piotr milknie odzywa się nad nim chór aniołów i archaniołów. Wstawiają się oni za Konradem, prosząc o łaskę dla niego, bo choć nie uczcił on imienia Pana, nie zawierzył mu i nie kochał go, to kochał on imię Najświętszej Panny, kochał ludzi i naród swój. Zasługuje więc na to żeby dać mu szansę. Zapewniają również księdza, że jego wstawiennictwo będzie wysłuchane. Wniósł on bowiem pokorę w miejsce gdzie do tej pory królowała pycha. Dziady – Część III – Akt I – Scena IV Dom wiejski pod Lwowem. W pokoju modli się młoda panienka, Ewa. Wchodzi tam Marcelina i pyta się dlaczego jeszcze nie śpi, choć pora tak późna. Ona odpowiada, że modliła się. Pomodli się jeszcze za rodziców i ojczyznę. Dzisiaj przybył do nich Litwin, który opowiadał jak car obchodzi się z jego rodakami na Litwie. Wielu z nich już zginęło. Pomodli się również za nich. Także za autora książki, którą właśnie czyta. Marcelina odchodzi. Ewa modli się, a później usypia. Pojawiają się nad nią anioły, które śpiewają pieśń dla kochanka. Ewa ma natomiast widzenie. Przed jej oczyma pojawiają się kwiaty. Kwiaty, którymi opiekuje się w ogrodzie i którymi przystroiła skronie Maryi. Są one dla niej jak kochankowie. Chciałaby z nimi zostać na wieki. Jeden z kwiatów, róża, zaczyna szeptać coś do niej. W końcu rozmawia jednak z aniołami, mówiąc że na jej sercu złoży swoją skroń. Będzie jak apostoł, Pański kochanek. Dziady – Część III – Akt I – Scena V Cela księdza Piotra W czasie modlitwy ksiądz ma widzenie. Rozpościerają się przed nim drogi. Wszystkie wiodą na północ, w kraj daleki. Wywożeni są nimi młodzi, jedyna narodu podpora. Pyta się Boga czy chce on cały jego naród wygubić. Czy nie ma pozostać nikt, kto może go ocalić. Nagle widzi tego kogoś. Ktoś uniknął pojmania. Imię jego czterdzieści i cztery. Zaraz jednak odbywają się nad nim sądy, takie same jak nad Chrystusem. Sędziowie chcą go zgubić. Namawiają Gala, który ma zawyrokować, aby wydał go na męki. Ksiądz widzi jak dźwiga on krzyż. Ma on ramiona na całą Europę, obok płacze matka Wolność. Poją go octem i żółcią. W pewnym momencie zbliżył się do niego Moskal i przebił jego pierś. Ksiądz wpada w rozpacz, a męczennik kona ze słowami „Panie, czegoś mnie opuścił”. Ksiądz Piotr widzi teraz jak ulatuje on do nieba. Widzi w nim zbawcę. Widzi w nim krzewiciela wolności. Jest pewny, że tak się stanie. Po chwili zstępują aniołowie i zabierają jego duszę. Nie na zawsze jednak. Śpiewają, że do rana zwrócą ją z powrotem do ciała. Dziady – Część III – Akt I – Scena VI W sypialni śpiącego Senatora dwa diabły starają się uprowadzić jego duszę. Przegania ich Belzebub. Mówi, że nie mogą go straszyć piekłem we śnie, ponieważ może sobie przypomnieć co mu się śniło i poprawić się. A on wobec niego ma inne plany. Mogą go trochę podręczyć, ale o piekle ani słowa. Jest to przykazanie z samej góry. Diabły podporządkowują się. Zostają same i zaczynają zabawiać się z jego duszą. Senator ma widzenie. Dostaje w nim najwyższe ordery, nagrody i tytuły od cara. Wszyscy mu się kłaniają i drżą przed nim. Dookoła słychać szmery uznania. Senator czuje się wspaniale. Mógłby umrzeć wśród tych szmerów. Wszystko zmienia się gdy pojawia się car i nie zwraca na niego uwagi. Wszyscy odwracają się od niego a poprzednie szmery uznania zmieniają się w drwiny i żarciki, które obsiadają go jak muchy i inne owady. Senator w przerażeniu spada z łóżka. Diabły, teraz widoczne, mówią że zaciągną jego duszę na kraj świata. Tam gdzie zaczyna się piekło. Tylko małą cząstkę zostawią w ciele i świadomości. Będą ją męczyć aż trzeci kur zapieje. Później wrócą ją na miejsce. Dziady – Część III – Akt I – Scena VII Salon warszawski W lokalu zebrało się różne towarzystwo. Urzędnicy, damy, generałowie i inni oficerowie oraz Polacy. Zenon Niemojewski rozmawia przy drzwiach z Adolfem, który opowiada mu o tym co się dzieje na Litwie. Przy stoliku natomiast dyskutują o niedawnym balu, którego byli uczestnikami. Przy drzwiach opowiadają o męczarniach i uwolnieniu Cichowskiego. Przy stoliku natomiast namawiają Literata, żeby przeczytał im swoje utwory. Nie robią tego jednak bardzo natarczywie, gdyż polskie wiersze uważają za nudne. Po chwili odzywają sie do nich osoby spod drzwi, mówiąc o Cichowskim. Część arystokratów dziwi się, że go wypuszczono. Część boi się o tym w ogóle rozmawiać i opuszcza lokal. Jeden z nich mówi, że są sprawy rządowe, o których wiedzieć maluczcy nie powinni. Dziwi się, że Adolf choć jest z Litwy to mówi po Polsku. Myślał, że są tam tylko Moskale. Jedna z Panien namawia jednak przybyłego, żeby opowiedział co się dzieje w jego kraju. To sprawa narodowa według niej. Stary Polak stwierdza, że znał kiedyś ten ród. Adolf zaczyna opowieść o nim. Kiedyś znał go jako dziecko. Często przebywał u nich w domu. Był on pogodny i do zabaw skory. Miał się żenić. Zapraszał ich na wesele. Zaraz jednak po nim zniknął. Policja stwierdziła, że się zabił. Znaleziono bowiem jego płaszcz nad Wisłą. Przez dwa lata nie było żadnej innej wieści. Aż w końcu rozpoznano go, gdy prowadzono więźniów do Belwederu. Nic nie pomogły pytania żony i jej chęć dowiedzenia się czegokolwiek o nim. Jeszcze przez trzy lata był męczony i katowany. Nie złożył jednak żadnego zeznania. Któregoś wieczoru przyprowadzono go do domu. Nakazano milczenie. Adolf chciał się z nim spotkać, ale gdy to nastąpiło nie odzywał się on wiele. Zmienił się bardzo. Nie pozostało nic z jego radości. W oczach natomiast wyczytać można było cierpienie jakiego doznał i co przeszedł. Tak cierpi cała Polska już od pokoleń. Jednak historia Adolfa wywołuje całkiem inne reakcje niż oczekiwał. Literaci zachwycają się nią. Mówią jednak, że jest za świeża. Musi upłynąć sporo czasu, żeby można była na jej podstawie coś napisać. Dyskusja przeradza się w spór literatów, a później w ogóle w kłótnię polityczną. Młodzi opuszczają całe towarzystwo. Klną i narzekają na hrabiów i innych, którzy tak podchodzą do sprawy narodowej. Wysocki sugeruje, że się mylą. Ognia tego narodu nic nie zgasi. Tli on się pod skorupą i właśnie tam muszą zstąpić. [metaslider id=2519] Dziady – Część III – Akt I – Scena VIII Pan Senator Nowisilcow w towarzystwie Bajkowa, Pelikana i Doktora pije kawę. Narzeka przy tym, że zawracają mu głowę sprawami więźniów przy zupie. Jakie to prostackie. Chciałby jak najszybciej zakończyć sprawę w Wilnie i wracać do ukochanej Warszawy. W tym momencie Doktor zaczyna mówić o tym, że spisek którym mieli nadzieje pochwalić się przed carem, to tylko trochę uczniów i wierszyków. Cała reszta jest sprawą tajemną. Senator oburza się na to. Pokazuje zeznania, „dobrowolne”, jak mówi. Ruga Doktora za to, że śmie tak mówić. To on prowadził to śledztwo. Spisek został odkryty i tyle. Rozmowę przerywa lokaj, który mówi, że zjawił się kupiec Kanissyn i chce rozmawiać z Senatorem. Ten każe mu iść precz, ale Sekretarz przypomina mu, że domaga się on zaległej zapłaty. Inaczej zrobi proces. Nowosilcow zmienia zdanie i każe mu poczekać. Rozkazuje wziąć pod śledztwo jego syna. Nie pomagają informacje, że jest on w Moskwie i służy w Kadetach. Jego wina jest już postanowiona. Doktor wraca do swojego tematu, ale teraz mówi już o wielkim spisku, który odkrył Jaśnie Pan czyli Senator. Pelikan pyta go co mają zrobić z więźniem Rollisonem. Dostał on trzysta kijów na śledztwie. Senator oburza się na tą wiadomość. Nazywa więźnia buntownikiem. Po tylu kijach każdy porządny żołnierz by umarł. A ten, dziecko jeszcze przecież, śmiał przeżyć. Doktor wtrąca sie znowu mówiąc o wielkim spisku i o tym, że przyczyną jest nauka historii starożytnej. Nowosilcow śmieje się z niego, więc szybko zmienia on zdanie i mówi, że nauka historii jest potrzebna. Dodaje, że należy jednak uczyć odpowiedniej historii. Pelikan zwraca się do swojego sąsiada i nazywa mówiącego przeklętym pochlebcą. Znowu zjawia się Lokaj. Pyta sie czy ma wpuścić Panie. Jedną z nich jest matka Rollinsona. Senator nie chce z nią rozmawiać, ale gdy okazuje się, że ma list polecający od Księżnej, każe jej wejść. Razem z nią pojawia się jeszcze jedna kobieta i ksiądz Piotr. Nowosilcow grzecznie pyta się drugiej kobiety kim jest i po co tu przyszła. Ta odpowiada, że przywozi codziennie matkę Rollinsona, ponieważ ta nie widzi. Senator stwierdza na to, że lepiej będzie jak zacznie pilnować synów, ponieważ są oni podejrzani o spisek. Kobieta blednie. Tymczasem niewidoma zaczyna błagać o litość dla jej syna. Mówi, że słyszała jego krzyki i męki. Słyszała to wszystko przez mury. Nowosilcow nie wierzy w to i podejrzewa, że ktoś donosi z więzienia. Scenę przerywa wejście Panny, przebranej jak na bal. Mówi, że chór już czeka. Senator odpowiada, że zaraz przyjdzie. Kobieta tymczasem błaga go o to, żeby pozwolił jej zobaczyć syna. Gdy nie zgadza się on na to, prosi żeby posłać mu księdza. Chce on go bardzo zobaczyć przed śmiercią. Nowosilcow po raz kolejny pyta się skąd te wiadomości. Matka wskazuje na księdza i mówi, że to on jej o tym powiedział. Nie chcą go jednak wpuścić do więźnia. Senator pozwala. Mówi, że car nie wzbrania wpuszczania księży. Mają oni uczyć młodzież moralności. Niewidoma zwraca się jeszcze do panny z prośbą o wstawiennictwo. Mówi, że jej syn rok już siedzi w więzieniu. Nowosilcow oburza się na ta wiadomość. Nic o tym nie wiedział, że tak długo to już trwa. Każe się zająć sprawą jak najszybciej. matka uradowana, jest przekonana, że nic nie wiedział on o jej synu. Uważa, że jest on dobry. Otaczają go tylko źli ludzie. Nowosilcow obiecuje zająć się sprawą. Gdy zostaje sam ze swoimi przybocznymi najpierw wrzeszczy na lokajów. Gdy jeden z nich odpowiada, że to przecież on sam kazał wpuścić kobiety, wpada w jeszcze większy gniew. Nakazuje dać hultajowi sto batów i na cztery tygodnie zamknąć o chlebie i wodzie. Pelikanowi zaś każe wpuścić kobietę do więzienia. Niech zobaczy syna. Później ma się znaleźć w oddzielnej celi. Pelikan i Doktor doradzają, żeby umożliwić Rollinsonowi samobójstwo poprzez otwarcie okien. Myśli on o tym cały czas. W ten sposób ukręci się sprawie łeb. Senator zgadza się na to. Przypomina sobie o księdzu. Pyta się czy to on roznosi wieści o więźniach. Ksiądz Piotr odpowiada, że tak. Nowosilcow, każe zapisać to zeznanie sekretarzowi. Dalej go przepytuje a gdy nie chce on mówić straszy batogami i tym, że zostanie powieszony. Ksiądz nie wystraszył się ale w końcu odpowiada, że usłyszał wszystko od Senatora. Mówi mu przy tym na ty, co bardzo go rozgniewało. Doktor wymierza księdzu policzek, ucząc go jak ma się zwracać do Senatora. Ksiądz Piotr znosi to spokojnie. Mówi tylko, że Doktor jeszcze dzisiaj spotka sie z Bogiem. To samo co Doktor czyni Bajkow. A ksiądz mówi, że pójdzie on jego śladem. Nowosilcow każe wezwać oprawcę Botwinkę. Ktoś namówił księdza do tego wszystkiego. Sam chce być przy śledztwie. Będą mieli rozrywkę. Doktor uniżenie stwierdza, że już dawno mówił o tym, że to sprawka księcia Czartoryskiego a wszystkim skrycie kieruje Lelewel. Senator wydaje się być zaskoczony, ale rozważa możliwość wplątania księcia w całą sprawę. Bierze Doktora na stronę i mówi, że jeżeli ma dowody na to co mówi, to czekają go zaszczyty. Do sekretarza natomiast na ucho, że należy aresztować Doktora wraz z wszystkimi dokumentami. W duchu myśli sobie, że nie pozwoli aby to on zebrał wszystkie laury. Doktor jednak odgaduje wszystko. Mówi do siebie, że nie pójdzie im tak łatwo. Zauważa jednak, że jego zegarek stanął. Ksiądz mówi, że to znak. Powinien jednać się z Bogiem. Pojawiają się damy. Nie chcą już dłużej czekać na Senatora. Skoro on nie chciał przyjść do nich to zjawiły się one. Mogą tańczyć i tutaj. Ustawiają się do Menueta. Nowosilcow przeprasza i podziwia ich sprawność. Rozpoczyna się bal, na który zaproszonych jest wielu Polaków. W oczy chwalą Senatora i występują jako uniżeni słudzy. Do siebie natomiast zarzucają mu, że przed chwilą był krwawym oprawcą a teraz tańczy. Nikt nie jest tu szczery. Obowiązuje hierarchia urzędnicza, która określa kto z kim może tańczyć. Wyżsi urzędnicy gardzą niższymi. Senator chce przyprawić rogi Bajkowowi a Bajkow jemu. Młodzi Polacy pałają żądzą zemsty. Ich przyjaciele Rosjanie uświadamiają im, że nic to nie da. Na miejsce jednego łotra zaraz zjawi się inny. Ksiądz Piotr mówi, że tylko Bóg może dokonać pomsty. Bal przerywa wtargnięcie pani Rollinson. Nikt nie może jej zatrzymać. Jest jak opętana. Krzyczy, że znajdzie tego łajdaka i rozbije mu łeb, tak jak oni jej synowi. Wyrzucili go przez okno. Jak mogli! Uspokaja ją ksiądz, który mówi że jej syn żyje. Nie umarł. Zrozpaczona kobieta rusza w stronę Nowisilcowa. Mówi, że czuje tu krew swojego dziecka. Ktoś jest nią zbryzgany. Nagle mdleje. Za oknem słychać grzmot. Wszyscy są przerażeni. Do sali wpada Pelikan z informacją o tym, że piorun trafił Doktora w jego mieszkaniu i zabił. Senator jest przestraszony. przypomina sobie przepowiednię księdza. Udaje jednak, że nic się nie stało. Ot po prostu wybryk natury. Wszyscy jednak są przestraszeni i chcą opuścić to miejsce. gdy uderza kolejny piorun uciekają w popłochu. Pozostaje Nowosilcow, Pelikan i Ksiądz. Nie odpowiada na pytania Senatora skąd ta przepowiednia. Mówi natomiast, że opowie im dwie przypowieści. Zaciekawia to gospodarza balu. Pierwsza opowieść dotyczyła złodzieja, który spał pod murem wraz z innymi podróżnymi. Ostrzegł go Anioł o tym, że mur się zawali. Uniknął w ten sposób śmierci, ale nie ostrzegł innych. Za to Anioł przepowiedział mu śmierć w mękach. W drugiej przypowieści pewien wódz rzymski pokonał potężnego króla. Kazał wymordować wszystkich jeńców. Oszczędził tylko władcę i najwyższych wodzów. Cieszyli się oni, że ocalili życie. Jednak prosty żołnierz rzymski uświadomił im, że żyją tylko po to żeby ich wódz mógł odbyć tryumfalny wjazd do miasta. Później wylądują w lochach. Nie dali wiary jego słowom. Zadowoleni ucztowali ze swoim pogromcą. Po tych opowieściach Senator odchodzi, mówiąc do księdza że jest on wolny i lepiej, żeby nie wpadł więcej w jego ręce. Gdy Ksiądz opuszcza salę spotyka Konrada prowadzonego na śledztwo. Ten rozpoznaje w nim tego, który wyrwał go z otchłani obłędu. Dziękuje mu za to dając pierścionek. Ksiądz przepowiada mu, że pojedzie w dalekie kraje, gdzie spotka męża mądrego. Ma go słuchać. Dalszą rozmowę przerywają im strażnicy, którzy każą im iść w swoją stronę. Dziady – Część III – Akt I – Scena IX Noc Dziadów Na smętarzu Kobieta i Guślarz rozmawiają o zbliżających się Dziadach. Kobieta nie chce iść do cerkwi. Mówi, że zostanie tutaj. Chce zobaczyć tylko jednego ducha. Tego, którego widziała już kiedyś. Tego, który wpatrywał się w nią i nie mówił ani słowa. Guślarz odpowiada jej na to, że mogła to być dusza kogoś żywego. Dopóki bowiem osoba jest żywa dusza nie może mówić. Rana, którą widać było na piersi mogła być zadana duszy. Kobieta obawia się czy sobie poradzi, więc guślarz proponuje, że zostanie z nią. Tam, w cerkwi, jest drugi stary guślarz. Może poprowadzić obrzęd. Faktycznie słychać, że cała uroczystość rozpoczęła się już. Guślarz każe się Kobiecie schować w gałęzie dębu. Po chwili z grobów zaczynają unosić się duchy. Pierwszy, który się zbliża, to świeży trup. Ma jeszcze nie zgniłe ubranie. Czaszkę ma wypaloną, w jej środku dwa diabliki fikają koziołki. W czaszce żarzy się dukat złoty a ręce pali roztopione srebro. Błaga Guślarza żeby wyłupał palące go metale. Ten nie chce tego zrobić, więc duch przeklina tego, który go do tego doprowadził obiecując sobie, że gdy się spotkają tym metalem wypalał mu będzie dziury (chodzi o Doktora i Nowosilcowa). Ucieka! Pojawia się kolejny. Jest tłusty. Wabi go dziewica, którą udaje diabeł. Duch pędzi do niej, wpada w ramiona a wtedy z ziemi wyskakują psiska i rozrywają go na kawałki. Te po chwili łączą się i historia powtarza się od nowa. Guślarz mówi, że ten nie dotrze na obrzęd. Zauważa, że kończy się on już. Zapiał trzeci kur. Kobieta martwi się, że nie zjawił się duch, na którego czeka. Guślarz każe jej wymówić jego imię. Sam wymawia odpowiednie zaklęcia. Nic to jednak nie pomaga. Dopiero gdy już zrezygnowani mieli zamiar opuścić to miejsce, zjawił się on, pędząc na wozie. Tylko przez chwilę spojrzał na Kobietę. zaraz potem odjechał. W jego piersi widać było wiele ran. Miał też jedną na czole. Guślarz powiedział, że musi on strasznie cierpieć, a najgorsze męki zadaje mu właśnie ta mała rana na jego głowie. Nie uleczy go w tym przypadku nawet śmierć. Kobieta prosi go, aby znalazł jakiś sposób i pomógł mu. Dziady – Część III – Ustęp Droga do Rosji Kibitka porusza się wśród śniegów przemierzając dziką krainę, gdzie nie sposób spotkać ani człowieka ani żadnej cywilizacji. Ale ziemia ta była matką niejednego narodu. Wzmianki o tym można spotkać wśród alpejskich stoków i w Rzymie, nawiedzonym przez rozbójników stąd się wywodzących. Z tego też kraju na zachód ruszyły hordy, docierając bardzo daleko. Czy włada tutaj Bóg czy Szatan nie sposób określić. Jedynym widocznym panem jest wiatr, który wzbija tumany śniegu. Czasem zakopie jakąś kibitkę i tylko gdzieniegdzie pojawiają się inne akcenty. Są to drzewa. Z nich powstają domy, które skupione tworzą gród. W nich spotkać można ludzi tutaj żyjących. Czerstwych i silnych i zdrowych. Choć mają oni wspomnienia i narody te wiele przeżyły to nie znajdziesz w nich żałości. Wspomnienia nie mącą ich pogody ducha. W kraju tym są też drogi, nie naznaczone przez kupców ani cara. Ciągną nimi często zastępy żołnierzy, wysyłane w różne strony. Spotkać wśród nich można Mogoła, Kałmuka i chłopa z Litwy. Dowodzą nimi obcokrajowcy. Niemcy czy to Francuzi. Nie przejmują sie tym, że połowa z ich wojaków umrze w tej drodze. Wręcz przeciwnie. Cieszą się. Będą mogli wydać mniej na prowiant, złupić trochę kasy. A car nagrodzi ich jeszcze za oszczędność. Wtem na drodze pojawia się kibitka. Całe wojsko musi ustępować. Nie zatrzymuje się bowiem ona przed nikim. Dowódcy, w rozmowie między sobą zgadują, że jechał to ktoś znaczny. Jego spojrzenie było dumne i wzniosłe. Mógł to być jakiś król europejski lub inny znaczny ktoś (zapewne był to Konrad). Panowało bowiem przekonanie, że car może uwięzić każdego władcę europejskiego. Za nim podążały inne kibitki, a w nich dzieci (zapewne skazańcy w procesie filaretów). Tak rozmawiali oni ze sobą. Kibitka natomiast kierowała się do stolicy. Przedmieścia stolicy Z daleka widać już, że zbliża się stolica. Widać wspaniałe gmachy i pałace. Zbudowano je za zagrabione dobra z ziem Litwy, Ukrainy i Polski. Nad miastem tysiące kominów wypuszczają dymy, które tworzą przedziwne wizje. Kibitka zbliża się już do miasta. Przy bramie sprawdzają kto przyjechał. W końcu wpuszczają. Petersburg Dawniej miasta budowano albo przy świątyni, przy obronnym grodzie, albo nad rzekami dającymi życiodajną wodę. Z Petersburgiem było inaczej. To wola cara zdecydowała o tym, że miasto stanęło tutaj, w mroźnej i jałowej okolicy. W błotnistej mazi zginęło tysiące Moskali, ale stolica stanęła. Na wzór innych miast, które widział w swoim życiu, jak Paryż, Londyn, Amsterdam, w mieście pojawiły się pałace, place, kanały a na nich gondole jak w Wenecji. Stolica była wielonarodowa. Wszędzie spotkać można było napisy w różnych językach, informujące o tym kto się czym zajmował. Ulicami miasta przechadzał się tłumy osób, od dam dworu i jenerałów, po prostych czynowników. Największy ścisk panował w miejscu, którym zwykł przechadzać się car. Wszyscy mieli nadzieję spotkać jego, lub kogoś z jego świty. Wśród tego tłumu zauważyć można było kilkanaście osób odmiennych od innych. Patrzyli na miasto ze zdumieniem i zwątpieniem. Jakby mówiąc, że nie zmoże go ludzka siła. Jeden z nich uderzał pięścią w kamienie, spoglądając na wszystko ze złością. Po drugiej stronie stał inny człowiek. W jego obliczu widać było miłosierdzie. Rozdawał jałmużnę żebrzącym a z wieloma witał się tak jakby ich znał. Na końcu na ulicy pozostali tylko oni. Spotkali się a ten drugi zaproponował pomoc. Mówił, że jest Polakiem. Widzi, że pielgrzym jest zagubiony i może potrzebuje pomocy. Jednak nie chciał on skorzystać z tej oferty. Uciekł. Później zastanawiał się dlaczego tak postąpił. Pomyślał, że gdy spotka tego człowieka jeszcze raz, zatrzyma go i porozmawia. A może to tylko mu się śniło? Pomnik Piotra Wielkiego Wieczorem stali razem Pielgrzym z zachodu i Wieszcz narodu ruskiego. Znali się od niedawna, ale już pojawiła się między nimi przyjaźń. Przyglądali się pomnikowi Piotra I. Wystawiła go dla niego caryca Katarzyna II sprowadzając skałę, na której się znajdował aż z Finlandii. Car siedział na rozhukanym koniu. Wodze są popuszczone, także może on robić co chce. Inaczej niż inny cesarz, Marek Aureliusz. Który dba o to, żeby koń nie szalał i żeby nie zrobił krzywdy wiwatującym na jego cześć poddanym. Przegląd wojska Jest pewien plac w stolicy, różnie przez różnych nazywany. A to szczwalnią bo car tam psy tresuje, a to gotowalnią, ponieważ car przygotowuje się tam do swoich występów, tracąc na to więcej czasu niż niejedna kokietka. Ma też inne nazwy, ale jego urzędową jest „Plac wojskowych przeglądów”. O dziesiątej rozpoczynał się przegląd. Wokół placu zebrały się tłumy, a na jego środek wjeżdżały pułki różnych formacji. Wszyscy wyglądali podobnie, jak kłosy w snopie, jak książki na półce, a jednak gdy przyjrzeć się bliżej dostrzec można było różnice. Wyróżniali się grenadierzy. Wszyscy byli wysocy i dobrze zbudowani z mosiężnymi znakami na czapkach. Pułki rozróżnić można było również po koniach. To zwierze ważniejsze było niż niejeden człowiek. Świadczyła o tym jego cena. Za jednego można było dostać kilku ludzi. Na placu przemieszczały się konne pułki, każdy w innym kolorze. Za niektórymi ciągnięto działa, wyglądające jak tarantule ze swoimi odnóżami, którymi byli kanonierzy i bombardierzy. W końcu pojawiła się car, otoczony chmarą admirałów, generałów i adiutantów. Wszyscy oni zapatrzeni byli w tego, od którego humorów zależało ich powodzenie. Ale nawet gdy popadali w niełaskę, to potrafili wracać na dwór. Wymagało to czasu ale zawsze jak kot potrafili spadać na cztery łapy. Car ubrany był w mundur zielony. Mundur żołnierski był jakby jego drugą skórą. Już od małego tak był ubierany, a jego zabawkami były biczyk, strzelba i inne, tego typy, akcesoria. Car był potężny. Podstawą tej potęgi były reformy Piotra I. To on ogolił brody bojarom, zmienił ich długie szaty. Wprowadził wiele reform wzorowanych na tym, co widział w Europie Zachodniej. Jego następcy mogli już swobodnie zajmować ziemie sąsiadów i przypodobywać się krajom zachodnim. Ale żeby się nie zdziwili ci, którzy go podziwiali na zachodzie. Kiedyś car rozkaże im polubić Sybir i kibitki. Car udał się do pułków. Z jego ust wyleciał rozkaz, który zaraz powtórzyły usta jenerałów, pułkowników i sierżantów. Zrobił sie ruch i gwar jak w parlamencie, gdy debatowano nad ustawą o podatkach. Zaraz jednak pułki ruszyły się, pokazując swoją sprawność. Car był zadowolony i winszowano mu z każdej strony. Ambasadorzy z innych krajów wychwalali carską sprawność najbardziej. Ukradkiem spoglądali jednak na zegarki, nie mogąc się doczekać końca. Mróz bowiem doskwierał im bardzo, a żołądki domagały się śniadania. Car jednak nie przestawał musztrować swoich pułków. Zwijał je i rozwijał. Ustawiał w rzędzie i tworzył czworoboki. Aż znudził się tą zabawą i porzucił je. Długo tak stały, aż w końcu trąby i bębny dały znak do wymarszu. Przegląd się skończył. Plac opuściły pułki. Pozostało na nim dwadzieścia ciał. Były to ofiary manewrów. Zginęli, bo popełnili błędy. Stratowani, przejechani kołem armatnim lub uderzeni kolbą. Żaden choć ranny nie śmiał pisnąć. Zakazywali tego jenerałowie, żeby nie rozgniewać cara. Tylko jeden nie posłuchał. Jęczał i wyklinał swojego władcę. Miał złamane ramię a kość sterczała przez mundur. Krzyczał do wszystkich i mówił coś o carze. Ponoć był Litwinem, synem znacznego rodu. Słuch po nim zaginął. Spadnie to na carskie sumienie. Następnego dnia rano za pałacem znaleziono zamarzniętego sługę. Trzymał on futro swojego pana. Nie ubrał się w nie. Zamarzł. Pan, porucznik, zapewne zapomniał o nim, albo nie chciał pokazać, że na przegląd przyjechał w futrze. Nikt nie śmiał zakładać takiego odzienia, gdy car wytrzymywał mróz. Niemądry sługa, za swoją służbę doczeka się pewnie stwierdzenia, że był wierny jak sobaka aż do śmierci. Był heroiczny, ale to tylko heroizm niewoli. Oleszkiewicz330331 Petersburg nawiedziła powódź. Stopniały śniegi, puściły lody, ulice zmieniły się w błotniste rzeki. Brzegiem Newy przemieszczali się podróżni. Nie wiadomo w jakim celu sie tu znaleźli. Nad samym brzegiem, już na lodzie zauważyli człowieka z latarnią. Poznali go. Krzyknęli, że to malarz, który zajął się guślarstwem i to go tylko teraz interesuje. On zaczął mówić coś cudach i Babilonie. Podróżni nie zrozumieli o co mu chodziło. Jedni śmieli się, drudzy dziwili. W końcu udali się do domów. Jeden tylko podążył za znikającym w oddali malarzem. Dogonił go na placu. Zobaczył go stojącego na wielkim kamieniu i wpatrującego się w okno carskiego pokoju. Świeciło się w nim światło. Malarz myśląc, że jest sam mówił do siebie. A właściwie do cara. Stwierdził, że kiedyś był on człowiekiem. Teraz zmienił się w tyrana. Nie słuchał przestróg Anioła Stróża. Teraz coraz bardziej oddawał się w ręce szatana. Dlatego nie mógł zasnąć. Kiedyś spotka go kara, ale pierwsi cierpieć będą maluczcy. Gdy malarz zorientował się, że ktoś słucha jego słów, zdmuchnął latarnię i zniknął w mroku. Do przyjaciół Moskali Autor zastanawia się gdzie znajdują się jego przyjaciele Moskale. Czy jak Rylejew wiszą gdzieś na jakiejś gałęzi z rozkazu cara, czy zaprzęgnięci i przykuci do taczek ryją gdzieś w minach razem z jego rodakami. A może sławią imię cara i przyjmują jego ordery, ciesząc się z niedoli swoich niedawnych przyjaciół lub gnębią rodaków autora. Jeśli słowa te dotrą kiedyś do nich, niech je usłyszą i zrozumieją. Są one jak jad, jak trucizna, która palić ma nie ich lecz okowy, które ich pętają. KONIEC CZĘŚCI III > "Dziady" część III Scena VIII - Pan Senator. Pan Senator Bohaterowie: -Wysocki -Bajkow -Doktor - August Bcu - urzędniky Nowosilcowa, egoista , bez zasad moralnych -ksiądz Piotr - pokorny, skromny ksiądz, doznaje łaski i widzi wizję przyszłości Polski i świata. -pani Rollison – matka Rollisona -Pelikan – profesor Uniwersytetu Wileńskiego; zdrajca ojczyzny pogodziny zniewolą, -Pani Kmitowa -Nowosilcow - Senator Tematy rozmów: - Senator i Doktor (pierwowzorem postaci był ojczym Słowackiego) rozmawiają o odkrytym spisku wśród młodzieży uniwersytetu wileńskiego. - Nowosilcow omawia z Doktorem, Pelikanem i Bajkowem bieżące sprawy, między innymi przesłuchanie Rollisona. który zachorował w wyniku ciężkiego pobicia. - Rozmowa Pani Rollison z Senatorem i prośba o widzenie z synem. Ten jednak mowi ze nie zna chłopca i obiecuje zająć się tą sprawą - Doktor rozmawia z Senatorem o pozbyciu się Rollisona Interpretacja: Scena zatytułowana "Pan Senator" przedstawia problemy dręczące naród polski pod jarzmem niewoli. Ukazani tu zostają zausznicy Nowosilcowa - dr Wacław Pelikan - postać autentyczna, oraz noszący znamiona Augusta Becu (ojczyma Słowackiego) - doktor. Te dwie postacie ukazane są w momencie, gdy wraz z Nowosilcowem obmyślają pozbycia się niewygodnego więźnia, zamiast zająć się próbą jego uwolnienia O Rollinsonie, o którym tu mowa, i o jego męczeństwie chodzą po Wilnie wspaniałe legendy, co jest bardzo nie na rękę władzom carskim. Mickiewicz przedstawia też karę, z jaką mogą się spotkać zdrajcy narodu polskiego - Doktor zostaje zabity podczas burzy przez piorun, a więc dosięga go ręka sprawiedliwości Scena Bal Bohaterowie: Lewa strona- Regestrator, Sowietnik, Pułkownik, Dama, Matka, Sowietnikowa Prawa strona – Senator, Gbernator, Starosta, Gubernatorowa, Bajkow, Student, Bestużew Tematy rozmów: - obecni na balu przymilaja się Senatorowi - Rozmowy o rosyjskim spoleczeństwie - Starosta tlumaczy się dla Gubernatorowej z nieobiecności żony - Prawa strona wyrażają opinie na temat służalców - p. Rollison i Ks. Piotra rozmawiają o realizacji podstępu (upozorowano samobójstwo i wyrzucono więźnia z okna) - Pelikanowi i Senatorowi Ks. Piotr przytacza ku przestrodze przypowieści biblijne Interpretacja: Scena ma charakter groteskowy - autor szydzi z rosyjskiej struktury społecznej. W Rosji utrzymywano dozgonne tytuły decydujące o pozycji społecznej. Ciekawe jest środowisko ludzi na balu u Senatora - polskie damy, polska szlachta, rosyjscy rewolucjoniści, urzędnicy. Obraz i ocena społeczeństwa polskiego w III cz. Dziadów Poszczególne sceny dramatu przynoszą charakterystykę polskiego społeczeństwa, które nie było całkowicie jednomyślne. Zdecydowanie przeważali patrioci, ale znajdowali się również w społeczeństwie kosmopolici, całkowicie obojętni na losy ojczyzny, pogodzeni z władzą cara w Polsce, a nawet tacy, którzy zaprzedali się w służbę zaborcy. Pierwsza grupa - Najbardziej patriotyczna grupa to młodzież wileńska, która wzrasta w atmosferze filomackiej solidarności, koleżeństwa i przyjaźni. Druga grupa - towarzystwo przy drzwiach - pozostaje w wyraźnej opozycji do obozu kosmopolitów zupełnie obojętnych na sprawy narodowe. W grupie tej rozmawia się po polsku, a nie po francusku, ostro krytykuje się postawę arystokracji W społeczeństwie polskim znajdują się także jawni zdrajcy ojczyzny, ludzie z otoczenia Nowosilcowa (Pelikan, Doktor) Kordian – Akt III – Spisek koronacyjny – Scena I Kordian – Juliusz Słowacki Na placu przed Zamkiem królewskim w Warszawie zebrał się tłum. Ludzie rozmawiają między sobą o wydarzeniu, które ma się tu odbyć, a mianowicie koronacji cara. W końcu pojawia się on sam a lud krzyczy i wiwatuje na jego cześć. Niezadowolenie przejawiają tylko szlachcic i żołnierz, którzy nie życzą carowi dobrze. Szewc zarzuca żołnierzowi, że niepochlebnie wyraża się o królu ale ten nie dba o to. Później wszyscy uwagę skupiają na garbusie, który przechodzi właśnie tamtędy i wyrzucają sobie, że zamiast na cara, który już przeszedł, patrzyli na niego. Tłum zaczyna się rozchodzić nie mając już tu nic innego do roboty. Kordian – Akt III – Scena II W kościele katedralnym odbywa się koronacja. Prymas podaje carowi koronę, a kanclerz miecz królestwa. Koronowany kładąc rękę na księdze konstytucyjnej mówi „Przysięgam”. Kordian – Akt III – Scena III Znowu plac przed zamkiem, a na nim lud. Ktoś mówi, że car koronował się i przysiągł przestrzegać konstytucji a teraz zapewne uda się na ucztę. Nagle w oddali powstaje jakiś zamęt, a człowiek stojący na kolumnie mówi, że książę uderzył jakąś starą kobietę z dzieckiem. Wpadło ono do rynsztoka i nie żyje. Wzburzony lud uspokajają żandarmi, którzy zabierają kobietę i czyszczą przed orszakiem carskim ulicę. Lud ponury powoli rozchodzi się, a gdy orszak znika w zamku rzuca się na sukno, które pokrywa estradę. Jacyś ostatni maruderzy dopijają wino z beczek a jakiś nieznajomy zaczyna śpiewać o tym że wino to już niedługo zmienić się może w krew. Kordian – Akt III – Scena IV Podziemia kościoła św. Jana. Wokół groby Królów Polskich a wśród nich samotny Prezes spisku. Po chwili do lochu schodzi zamaskowany Ksiądz. Chwilę wspominają dawne czasy gdy Prezes walczył o wolność a następnie mówi on do Księdza, że nie powinni ujawniać spisku i wdrażać go w czyn, ponieważ będzie to jak królobójstwo. Ale Ksiądz mówi, że młodzi w otoczeniu tych grobów tylko jeszcze większą zapałają ochota do działania. Dołącza do nich zamaskowany Podchorąży, a Prezes prosi biskupa (przebranego za Księdza) aby go wsparł w jego zamiarach. Zaraz za nim zjawia się Pierwszy z ludu chwaląc Prezesa za wybór miejsca na spotkanie, ponieważ kościół otwarty jest dla chcących pomodlić się za cara. Za nim przychodzi wiele różnych postaci. Pierwszy z ludu pyta się co znaczy Winkelried, a Podchorąży odpowiada, że był to kiedyś wolny rycerz walczący o wolną Szwajcarię i aby zagrodzić drogę wrogą przebił sobie serce ich dzidami. Ucisza ich Prezes mówiąc, że niestosowny jest taki gwar przy grobach i że przyszli tutaj aby uczynić sąd nad carem. Gdy zjawia się jeszcze więcej spiskowców, Prezes ogłasza że sąd zostaje otwarty. Pierwszy odzywa się Pierwszy z ludu i mówi, że opowiada się za zemstą. Popiera go kilka osób ale Prezes zaklina ich aby poniechali swoich zamiarów. Innego zdania jest Podchorąży, który płomienną mową, wspominając tragiczne losy kraju i aktualną sytuację, w której lud jest ciemiężony i wielu umiera w kopalniach na Sybirze, rozpala zapał w zebranych. Prezes, Ksiądz i Podchorąży wdają się w polemikę czy wypada im kontynuować spisek, czy zaniechać go ponieważ niewielkie są szanse powodzenia. Nagle podnosi się starzec i mówi żeby kontynuować dzieło, zabić całą rodzinę carską i wszystkich których potrzeba a on wraz z synami na siebie winę weźmie i przed Bogiem stanie. Błogosławi go Podchorąży, Ksiądz natomiast mówi, że stary bluźni ale przerywa mu Podchorąży wygłaszając płomienną mowę i przysięgając, że jeżeli wszyscy będą z nim to osiągną oni swój cel. Prezes w końcu stwierdza żeby robili oni jak chcą, on umywa ręce. Podchorąży pyta resztę co postanowią, ale dalsze spiskowanie przerywa im zamieszanie przy wejściu. Po chwili po schodach spada trup, a Szyldwach mówi, że nie znał on hasła. Trup okazuje się być carskim szpiegiem i zostaje zakopany w rogu lochu. Zebrani postanawiają, że głosowanie rozstrzygnie czy spisek na życie cara będzie kontynuowany czy nie. Okazuje się, że tylko kilku glosowało za śmiercią cara i Podchorąży jest załamany. Zarzuca zebranym, że może są w śród nich szpiedzy i niweczą jego dzieło, ale on nie ma nic do ukrycia. Ściąga maskę i pokazuje swoją twarz. Wszyscy rozpoznają go jako Kordiana i idą za jego przykładem mówiąc, że nie ma wśród nich zdrajców. Wszyscy rozchodzą się a w lochu pozostają Kordian, który ma obłąkany wzrok i Prezes. Klęka on za nim przy ołtarzu i zauważa że ma on w oczach gorączkę. Kordian natomiast z coraz większym obłąkaniem mówi że będzie on zbrodniarzem. Gdy zegar wybija jedenastą wybiega a za nim Prezes krzyczący żeby się zatrzymał i poniechał swojego postanowienia. Kordian – Akt III – Scena V Kordian znajduje się w Zamku królewskim przed komnatami cara z bagnetem na karabinie. Walczy z różnymi widmami, takimi jak Strach, Imaginacja, Obie władze, Widmo i powoli zbliża się do komnat cara, po drodze mijając inne. Gdy jest już przy komnacie gdzie śpi car, wychodzi z niej diabeł i mówi, że zdławił cara ale nie mógł go zabić ponieważ jest bardzo podobny do jego ojca. Widma przedstawiają mu różne wizje, które mają go odstraszyć od wykonania swojego zamiaru a Kordian będąc już u progu sypialni czuje jakby mu ktoś sztylet wbijał w mózg i pada nieprzytomny. Z komnaty wychodzi car z lampą w ręku i potyka się o leżącego Kordiana w polskim mundurze i z bagnetem na broni. Jego podejrzenie pada na swojego brata, w którym stale widzi wroga. Rani szpadą leżącego i rozkazuje mu mówić kto go przysyła. Kordian ocknął się i obłąkany mówi że we wszystkich oknach widzi trupy. Car zawiedziony że nie wypowiedział on słowa „brat”, woła straże i każe go zabrać. Jeżeli nie jest obłąkany to ma zostać rozstrzelany. Kordian – Akt III – Scena VI Do szpitala wariatów przychodzi Doktor, dając Dozorcy dukata za pozwolenie oglądnięcia pacjenta. Doktor wskazuje na Kordiana jako najbardziej szalonego z tutejszych pacjentów. Jednak Dozorca nie zgadza się z nim. Mówi, że ma on wprawdzie gorączkę, ale umysł jego jaśniejszy jest niż Doktora czy jego. Widząc, że odwiedzający jest zawiedziony jego odpowiedzią pyta czy uzna jego za szalonego a Doktor odpowiada, że kto wie. Następnie prosi Dozorcę aby przypalił mu cygaro, a gdy ten odpowiada że nie ma ognia, sprawia że dukat parzy go w rękę i upuszcza go na ziemię. Doktor podnosi go i przypala sobie cygaro. Dozorca jest oniemiały. Zaczyna wątpić w swoją poczytalność i odchodzi szybko. Teraz przybyły może porozmawiać z Kordianem. Mówi mu, że już go widział gdy wychodził w nocy z komnaty cara. Kordian nie rozumie o czym przybyły mówi i nie mogą się porozumieć. Odkrywa w nim co chwilę inną osobę: anioła, botanika jednak w dalszym ciągu to co on mówi jest dla niego szumem tylko i nie może znaleźć w tym sensu. Jednak rozmowa schodzi w końcu na naród i jego cierpienia. Doktor twierdzi, że Bóg nie zajmuje się tym teraz ponieważ odpoczywa i nie stworzy nikogo, żadnego bohatera ani zbawcy. Kordian zaprzecza mu, na co ten na dowód woła dwóch wariatów i mówi, że to oni cierpią teraz za naród. Na pytanie kim są, pierwszy wariat odpowiada że jest on krzyżem, który unosił Zbawiciela, drugi stojący z podniesioną ręką mówi, że podtrzymuje on niebo aby nie spadło ludziom na głowy. Naród może spać spokojnie dopóki on czuwa. Kordian stwierdza, że są to wariaci a i jego rozmówca jest zapewne niespełna rozumu. Doktor przypomina mu jednak, że on porwał się na widmo, czyli cara którego chciał zabić i to również nie jest całkiem poczytalnym zachowaniem. Kordian w końcu orientuje się, że przybyły jest szatanem i chce zgasić w nim wszelką nadzieję. W tym momencie do celi wpada książę Konstanty i każe zabrać Kordiana na męki, a przybyły niknie co wprawia więźnia w osłupienie. Żołnierze ubierają go w mundur i wyprowadzają. [metaslider id=1923] Kordian – Akt III – Scena VII Na placu saskim zebrało się wojsko polskie, generałowie, car, lud a książę Konstanty przechadza się zniecierpliwiony. W końcu żołnierze przyprowadzają Kordiana, na którego rzuca się książę oskarżając o zdradę. Każe żołnierzom postawić karabiny bagnetami do góry, a Kordianowi skakać przez nie na koniu. Ale ten nie rusza się z miejsca co wprawia księcia najpierw w złość, a później w zakłopotanie. Kordian jednak decyduje się skakać. Wsiada na konia rozpędza się i przeskakuje nad bagnetami. Wojsko i lud krzyczą uradowani, a książę bierze go w ramiona. Każe go odprowadzić na odpoczynek i zaręcza za jego życie. Nie słyszy gdy car mówi do generałów, że ma on stanąć przed sądem wojennym i zostać rozstrzelany. Książę uradowany nakazuje grać Dąbrowskiego i na placu rozpoczyna się parada. Kordian – Akt III – Scena VIII W izbie klasztornej, zamienionej na więzienie siedzi Kordian skazany na śmierć i rozmawia z księdzem. Wokoło chodzi Grzegorz, stary sługa ze łzami w oczach. Ksiądz spowiada skazanego i każe mu się modlić. Grzechem jest to że nie ma na świecie nikogo bliskiego, któremu mógłby przekazać ostatnie słowo jak również to, że koniecznie chciałby aby została po nim w narodzie pamięć. Ksiądz proponuje mu, że zasadzi w ogrodzie różę i nazwie ją jego imieniem i to będzie ślad po nim. Ale Kordian przekonany jest, że i ona w końcu zwiędnie. Ksiądz odchodzi a skazaniec zaczyna żałować, że nie dość poznał tą ziemię która go nosi. Nie chce znać jednak ludzi i tego narodu i życzy mu aby był dalej gnębiony przez cara i był z tego zadowolony. Grzegorz, który do tej pory zmawiał pacierze, powstaje i ze łzami w oczach rozpacza nad swoim paniczem. Mówi, że to wszystko przez chęć dokonania samobójstwa wtedy, w lesie. Kordian stwierdza że to nie ważne i żeby nazwał swojego wnuka jego imieniem, na co Grzegorz chętnie przystaje. Po chwili wchodzi zapłakany ksiądz, wzywając skazańca na egzekucję. Kordian – Akt III – Scena IX Car w swojej komnacie na zamku marzy o podboju Europy, gdy wbiega zdyszany jego brat Konstanty, prosząc o ułaskawienie skazanego. Car jednak odpowiada, ze nie uczyni tego i że jeżeli książę chce go ułaskawić to sam jest mordercą. Konstanty wzburzony przypomina mu że darował mu tron i teraz wiernie mu służy, ale gdy ryknie jak lew to zbudzi ludy, które wystąpią przeciw niemu. Przypomniał mu również, że musiał on ustąpić mu miejsca, ponieważ skończyłby jak ich ojciec, Paweł zaduszony przez swoich dworzan za pozwoleniem matki i jego, cara. Ale car nie pozostaje dłużny bratu. Przypomina mu pewną Angielkę, która zginęła w pałacu zaproszona przez niego na bal, którego nie było. Konstanty najpierw siedzi zamyślony a później zrywa się i grozi carowi śmiercią. Długo mierzą się wzrokiem i pierwszy ustępuje książę, który odwraca się i zaczyna chodzić po komnacie. Car obserwuje każdy jego krok zadowolony że uszedł z życiem. Konstanty w końcu podchodzi i oddaje mu szpadę bez słowa. Car nabija na nią ułaskawienie Kordiana i oddaje mu ją z powrotem, a książę wzywa adiutanta i każe mu znieść je jak najszybciej na plac gdzie odbywać się ma egzekucja. Car natomiast z gniewem stwierdza do siebie, że jego brat jest już Polakiem. Kordian – Akt III – Scena ostatnia Na Placu Marsowym odbywa się egzekucja, którą obserwuje lud. Oficer łamie szablę Kordiana i nakazuje plutonowi mierzyć do celu. Podnosi rękę nie widząc nadjeżdżającego adiutanta. KONIEC <

dziady 3 scena 8